środa, 3 sierpnia 2011

Ruski Scyzoryk, czyli taka rzeźnia, że olaboga - Michał Dziduch


Ratujta się, ludzie!!! Misza Ruski Scyzoryk idzie!!!!! Będzie rzeźnia, że olabooooooga!!!!!!!![1]

Tak jak na początku miałam wielkie szczęście przy wyborze kolejnych debiutów promowanych przez Wydawnictwo Novae Res, tak ostatnio fart ten przestał mi sprzyjać.
Zniesmaczona prawdziwą historią Pana Tadeusza [klik], w Ruskim scyzoryku liczyłam na pozytywny odbiór.
Zachęcił mnie tytuł, opis, a nade wszystko – wyrazista okładka nawiązująca do munchowskiego Krzyku.
Autor, Michał Dziduch, jeśli wierzyć opisowi, chciał stworzyć książkę, w której Hitchcock połączy się z Pratchettem, a Bukowski z Pythonem. Z tego wszystkiego, gdyby bardzo się wysilić, można by odnaleźć szczątki humoru ostatniego z wymienionych. Czarny humor i owszem, jest tutaj obecny, jednak jak dla mnie – dość niesmaczny i przekoloryzowany.
W tej opowieści przeplatają się losy dwóch postaci – Miszy oraz Małgosi, które pod koniec na skutek zbiegu okoliczności połączą się.
Misza Kałasznikow, to bohater znany pod pseudonimem Ruski Scyzoryk. Chciałby uchodzić, a po prawdzie w swoim mniemaniu uchodzi, za zimnokrwistego mordercę, wyrachowanego i perfekcyjnego. Gdy dostaje zlecenie na pewnego rolnika, okazuje się, że jego umiejętności w zakresie płatnego mordowania są grubo przesadzone. Mężczyznę zaczynają nękać dziwne sny, przy których odczytaniu ma mu pomóc jasnowidz Kastracjusz, a później także i wróżka Kapsztylia. Jakby tego było mało bohater musi szukać znaków, a wszystko kończy się w jego wyobrażeniu opętaniem. Misza ma także jeszcze jedną cechę – współżyje ze wszystkim co się rusza czy to człowiek, czy zwierzę. Byle cel był szczytny.
Małgosia Tarnowska z kolei, to dziewczyna posiadająca chłopaka, jednak w drodze do niego co rusz wpadająca w ramiona innych. Jej seksualne podboje i dokonania możemy śledzić dzięki groteskowym opisom.
Niestety, w książce tej groteska zbyt silnie przeplata się z makabrycznym humorem i wulgaryzmami.
Mimo, że humor owszem – jest – to w którymś momencie autor uległ przesadzie. Do tego stopnia, że wielokrotnie chciałam książkę rzucić w kąt, by nigdy już do niej nie wracać. Nauka jaką wyciągnęłam, ta co zwykle – nie ufać okładkom i zwodniczym opisom.
Dla osób gustujących w sarkazmie tego typu oraz w wielokrotnie opisywanych scenach miłosnych – książka jak najbardziej się sprawdzi i obroni. Ja jednak, w tego typu opowieściach nie gustuję, na skutek czego szybko się znudziłam.
Jednakowoż nie odradzam, bo jak wiadomo – są gusta i guściki, więc może dla kogoś Ruski scyzoryk okaże się wielkim odkryciem i dobrą zabawą? Cena i długość zdecydowanie przemawiają za.
Pozostawiam to do własnej refleksji i sprawdzenia.

3/6

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Novae Res

[1] Michał Dziduch, Ruski scyzoryk, czyli taka rzeźnia, że olaboga, Wydawnictwo Novae Res, Gdynia 2010, s.15.

11 komentarzy:

  1. raczej nie przeczytam, chyba by mi sie nie spodobała :D

    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hmmm... Mnie nawet opis zniesmaczył... ;) A co do XIII Xięgi, to pamiętam, iż w czasach mojego liceum cała klasa to czytała... ;) Oczywiście pozalekcyjnie... ;)

    Dzięki za komentarze i dodanie bloga do obserwowanych :)

    Pozdrawiam

    Sol

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo trochę negatywnych odczuć ja jednak z ciekawości chciałbym przeczytać te pozycje, gdyż jak sama mówisz są gusta i guściki, więc może akurat mi przypadnie do gustu?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem bardzo zaciekawiona. Muszę znaleźć i przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Raczej nie przeczytam...
    Pozdrawiam gorąco:)

    OdpowiedzUsuń
  6. mnie już z opisu książka odstraszyła, więc teraz tym bardziej będę jej unikać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po Twojej recenzji widzę, że książka nie dla mnie. Nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Raczej nie skorzystam, znaczy nie przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. A przyznam, że po samej okładce byłam strasznie zachęcona do przeczytania książki, tylko, że jeśli chodzi o treść to już gorzej.
    Może kiedyś jak będę miała okazję to ją przeczytam :) Nie mówię stanowczego nie.

    OdpowiedzUsuń
  10. lubię rozmyślnie wykorzystywany humor, zwłaszcza jesli ma on łączyć się z wulgaryzmami... co za duzo to nie zdrowo i najwidoczniej sprawdza się to przy tek ksiązce :) niemniej okładka jest jak dla mnie fenomenalna, jak i tytuł i mnie one by zachęciły do kupna :D chyba dobrze, że przeczytałam ta recenzję ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Raczej nie przeczytam. Patrząc na twoją recenzję, doszłam do wniosku, że nie jest to coś, co mnie zaciekawi. Owszem, lubię powieści z humorem, ale nie takie w których zakrawa on pod przesadę.


    Pozdrawiam,
    Darcy.

    OdpowiedzUsuń