wtorek, 5 kwietnia 2011

"Jadę sobie" Marzena Filipczak





Do te pory skutecznie wzbraniałam się przed audiobookami. Byłam zdania, że książki są po to, żeby je czytać, a nie słuchać. Jedynym uzasadnieniem dla korzystania z tego formatu było dla mnie zachęcenie słuchowców, osób, które za nic nie są w stanie nic przeczytać, bo tego formy rozrywki nie lubią, ale za to z chęcią posłuchają jeśli ktoś podejmie wysiłek lektury za nich, a oni spokojnie, w każdych okolicznościach będą mogli posłuchać.
Z racji, że dostałam egzemplarz recenzencki w formie audiobooka musiałam nie tylko zmienić nastawienie, ale i znaleźć w sobie chęci i czas, by wykonać to, nie ukrywajmy, trudne dla mnie zadanie.
Na szczęście wpadłam na pomysł wykorzystania audiobooka, w celu umilenia podróży na oraz z uczelni. Pomysł trafny- w autobusowym zgiełku oraz tłumie niejednokrotnie czytać nie sposób, a słuchać – jak najbardziej. Moją wędrówkę z książką Marzeny Filipczak mogłabym podsumować tytułem, który wspaniale dopasował się w moje realia- Jadę sobie.

Mimo, że byłam pełna obaw nie tylko co do formy, ale również wykonania, z pewną nieufnością rozpoczęłam wysłuchiwanie książki czytanej przez Marię Peszek.
Przyznam szczerze- bardzo pozytywnie się rozczarowałam. Pani Maria doskonale poradziła sobie z powierzonym jej zadaniem. Nie trudno wyobrazić ją sobie jako główną bohaterkę podróżującą samotnie po Azji.
A o tym właśnie traktuje książka.
Składa się ona z dwóch części- pierwszej powstałej na bazie blogu pisanego przez Marzenę Filipczak z Azji oraz drugiej, praktycznej, odpowiadającej na pytania dotyczące bezpieczeństwa w podróży.
Przyznaję, mimo wszystko o wiele bardziej interesowała mnie część pierwsza. Możliwość dowiedzenia się jak wyglądał każdy dzień w podróży, jakie miejsca zostały odwiedzone, jakie warunki w nich panowały, jak traktowani byli turyści, kobiety, które miejsca warte są wizyty, a które lepiej omijać- to wszystko utwierdziło mnie w przekonaniu o tym jak barwną częścią świata jest Azja.

Książkę, w obu dostępnych formach, polecam zarówno zapalonym podróżnikom planującym wyjazd do Azji, jak również podróżnikom mentalnym- takim jak ja, którzy wolą poczytać, niż samemu odważyć się na wyruszenie w świat.
Oboje będą równie zadowoleni;) Nie wspomnę już o pięknym mini-albumie dołączonym do nagrania, w którym znajdziemy zdjęcia bardzo różne. Zarówno kolorowe, radosne, jak i poważniejsze. One również będą miłym dodatkiem oraz wizualizacją chociaż kilku  opisywanych scen.

PS: tutaj istnieje możliwość odsłuchania kilku próbnych rozdziałów oraz pobrania albumu ze zdjęciami. Polecam!

4/6
Oprawa: kartonowa
Liczba stron w mini-albumie – 16
Czas nagrania: 6 godzin 43 minuty
Wielkość: 132 x 182 mm
Format zapisu plików – mp3

8 komentarzy:

  1. Ja jak na razie uciekam od audiobooków ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zainteresowałaś mnie i to niesamowicie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że będę kiedyś miała okazję zwiedzić Azję, ale póki co nie jest to możliwe. I choć zdecydowanie preferuję wersję papierową, to w sumie kiedyś musi być ten pierwszy raz:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam książki, gdzie tematem są podróże. Co do audiobooków to miałam jedno podejście i niestety nie było ono dla mnie szczęśliwe. Nie wiem, czy to był problem wyboru lektury, czy samego lektora, ale nie potrafiłam się skupić. Na obecną chwilę zdecydowanie wolę słowo pisane: obojętnie czy to na papierze, czy w wersji elektronicznej. Lecz słowu mówionemu nie mówię "nie", póki co mówię "za jakiś czas" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mhm, ja nigdy nie słuchałam żadnej powieści, chyba że w słuchowisku radiowym... i nie będę słuchać, bo sama jestem zbyt niecierpliwa i tylko czytania pozwala mi usiedzieć w jednym miejscu. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. pandorcia: miałam taki sam problem, dlatego, jak pisałam za miejsce słuchania wybierałam autobus w drodze na studia;D zmuszona byłam stać w jednym miejscu, więc słuchanie mi nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie- umilało podróż;)

    Daria: doskonale rozumiem takie urazy. Ja już raz wcześniej do audiobooka podchodziłam, ale szybko rzuciłam go w kąt, bo lektor mi nie odpowiadał;/

    kasandra_85: Pewnie w najbliższym czasie skuszę się na tą książkę właśnie w wersji papierowej:D Żeby porównać wrażenia;D

    Domi: bardzo się cieszę i zachęcam do lektury:)

    dm1994: to chyba niewypowiedziana umowa wszystkich blogerów;P

    OdpowiedzUsuń
  7. treść książki świetna, na papierze pewnie bym się skusiła. ale jednak uważam, że audiobook to nie to samo, a jeszcze czytany przez M. Peszek... kiedyś widziałam jakiś film, w którym podkładała głos i dla mnie to była tragedia :D na pewno nie zniosłabym jej głosu przez prawie 7 godzin ;)
    mogłabym się skusić ewentualnie na coś czytanego przez Fronczewskiego. jego głos jest magiczny, a jako narrator w Baldur's Gate był nie do przebicia.

    OdpowiedzUsuń
  8. ladyinfantille: powiem Ci, że też obawiałam się Peszek, ale o dziwo zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie;))

    OdpowiedzUsuń