wtorek, 30 lipca 2013

Anaïs Nin – Dziennik 1934-1939


Tytuł: Dziennik 1934-1939
Autor: Anaïs Nin
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ISBN: 978-83-7839-531-7
Ilość stron: 568
Cena: 52 zł



Dziennik – pisze pod koniec lat trzydziestych – niegdyś traktowałam jak chorobę. Teraz nie piszę go z tych samych powodów. Dawniej prowadziłam zapiski, bo czułam się samotna albo dlatego że nie umiałam porozumiewać się z innymi. Takie porozumienie było mi potrzebne. Teraz piszę nie dla pocieszenia, lecz dla przyjemności opisywania bliźnich, z obfitości doznań.[1]



Choć Anaïs  Nin ma w swoim dorobku także i powieści, których napisaniu poświęciła wiele energii, to tak naprawdę za dzieło jej życia – trzeba dodać, dzieło w pełni ukazujące jej pisarską wirtuozerię – uważa się spisywany przez sześćdziesiąt lat dziennik, wydawany dziś w formie skróconej do kilku tomów. Nin na jego stronicach wielokrotnie zarzekała się, że nie chce być powieściopisarką, gdyś nie pragnie hołdować fikcji, lecz być ambasadorką prawdy, zwielokrotnionej poprzez jej indywidualne doznania.

Lata 1934-1939 opisuje tom drugi dziennika. Otwiera go powrót Nin do Nowego Jorku, gdzie zachłysnęła się pędem życia, plejadą barw i kolorów, przy której Francja wydaje jej się przyćmioną i szarą ruiną, pozbawioną energii czy jakiegokolwiek uroku. Diarystka przyznaje, że Nowy Jork obudził w niej skrywane pokłady energii i pragnienia bycia wciąż aktywną. Wyzwolił ją spod rządów stagnacji. Jej tekst, mimo że przeredagowany do formy takiej, jaką możemy dziś przeczytać, ograniczony do opisu wydarzeń znaczących dla jej życia, odznacza się siłą oddziaływania jednolitej całości, stanowi integralną pełnię.
Otwiera ją ciąg wynurzeń o psychoanalizie, której Nin poddawała ludzi, mimo że nie do końca miała ku temu potrzebne kompetencje. Jej pacjenci jednak tego nie zauważali, najważniejsze było dla nich to, że jest skuteczna, że pomaga, że wyciąga ich ze stagnacji, czyni z życiowych somnambulików na powrót ludzi cieszących się pełnią swojego życia. Sama Nin cierpiała na nerwicę, a na kartach dziennika porównywała też różne jej typy, które zaobserwowała na przykładzie swoich najbliższych znajomych.
Tychże opisuje ona niezwykle dogłębnie, szczerze i otwarcie. Dzięki tym refleksjom, dziennik tym staje się jednak czymś więcej: nie jest zapisem wydarzeń i plotek, lecz nużącym, powolnym rewidowaniem własnego życia, dzięki któremu Nin jawi się jako pisarka poszukująca, tocząca bój o własną tożsamość i zmieniająca się niejako bezpośrednio na oczach czytelnika. Przez jej znajomych uznawany był on za „nieocenione studium kobiecego punktu widzenia”. Zapiski z sześćdziesięciu lat życia, to w istocie próba odnalezienia samej siebie, ukrytego głęboko „ja” toczącego boje z wersjami Nin, jakie chciało narzucić jej środowisko. Zważając na okres, w którym dzieło to powstało, można uznać je za nowoczesne, wychodzące poza sztywne ramy wymogów swoich czasów.
Nad dziennikami Nin nieustannie ciąży widmo choroby, a w tym tomie także i śmierci naznaczonej wojną, rozpoczynającej się pod jego koniec. To dzieło intymne, ukazujące kobietę świadomą samej siebie i własnej wartości, powoli dochodzącą do tego kim tak naprawdę jest i kim chce być. Emanuje z niej ogromna siła i pragnienie odsłonięcia prawdy: o sobie i swych bliskich. Nin ma  w sobie wiele krytycyzmu wobec zastanej rzeczywistości, o którą stara się zawalczyć, i którą pragnie zrozumieć. Jako pisarka i jako kobieta, ma ogromne skłonności do introspekcji, autorefleksji i autoanalizy.
Jej zapiski to wcale nie nudne tyrady i moralizowanie, lecz tętniąca życiem opowieść o kobiecie samoświadomej, to pogoń za własnym ego. Mimo konfesyjnej funkcji dziennika, która wielokrotnie wysuwa się na plan pierwszy, podczas lektury mamy wrażenie czytania tekstu będącego literacką perłą i cieszymy się, że Nin zrezygnowała z poświęcenia się tworzeniu powieści, na rzecz kontynuowania praktyki diarystycznej. Jej dziennik oddycha dzięki wpisanemu w niego osobistemu tonowi, ma niesamowitą moc oddziaływania. Już  w trakcie pisania, dzieliła się nim Nin ze swoimi znajomymi, choć daleka była od szukania poklasku czy uznania w ich oczach.  W dzienniku tym ukazuje się nam kobieta, z którą wiele znanych mi osób, mogłoby się zidentyfikować, a sam dziennik stanowi próbę zdefiniowania samej siebie w kontekście swej twórczości, charakteru, świadomości i co rusz zmieniających się doświadczeń.  Pytaniem otwartym stawianym przeze mnie każdorazowo przy lekturze literatury dokumentu osobistego jest: ile w tym prawdy, a ile kreacji, kokieterii? Na ile Nin przedstawia prawdziwą siebie, a na ile tworzy fikcję, pisze powieść? Czy tworzyła jedynie po to, by przepracować własne traumy i uporać się z doświadczeniami, czy może od początku miała świadomość tworzenia dziennika pisarskiego, w którym prawda miesza się z literackością, a słowa wychodzą z powszechnych użyć? Ile tutaj Anaïs-człowieka pragnącego ekspresji, by nie zadławić się własnym życiem, a ile Anaïs-pisarki dążącej do stworzenia poczytnego dzieła, unikającej efekciarstwa, by sprytnie oszukać czytelnika co do prawdziwości swoich intencji?
Jakakolwiek byłaby odpowiedź – czyta się bardzo dobrze; tak dobrze, że nie sposób się nasycić.


[1] Anaïs Nin, Dziennik 1934-1939, Warszawa 2013.

3 komentarze:

  1. Miałam okazję analizować tylko fragmenty tego dziennika. Po Twojej recenzji z wielką przyjemnością sięgnę po całość.

    OdpowiedzUsuń
  2. chętnie zapoznam się z tym dziennikiem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam przyjemność przeczytać, ale będę wypatrywać jej na półkach

    OdpowiedzUsuń