Tytuł: Prześwietny raport kapitana Dosa
Wydawnictwo: Znak literanova
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-240-1689-1
Liczba stron: 160
Eduardo Mendoza zyskał sobie rzesze fanów dzięki charakterystycznemu
poczuciu humoru, którego popis dał w swojej najpopularniejszej trylogii, w
której skład wchodzą: Przygody fryzjera
damskiego, Sekret hiszpańskiej pensjonarki oraz Brak wiadomości do Gurba.
Jako jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy
hiszpańskich, w Polsce został przyjęty z wielkim entuzjazmem. Gdy więc w księgarniach pojawiła się pozycja Prześwietny raport kapitana Dosa, postanowiłam
dać upust mojej ciekawości i poznać autora od strony komediowej właśnie. Do tej
pory bowiem, miałam okazję czytać książki, których do tego gatunku zaliczyć nie
sposób, a których lektura określiła mój stosunek do pisarza jako zgrabną
sinusoidę – raz zachwycam się, zajmując tym samym pozycję górną, po to, by
razem kolejnym wynudzić się dokumentnie i na jakiś czas odstawić Mendozę na
najwyższą półkę, z nadzieją, że jeszcze kiedyś mnie zafascynuje.
Z przykrością stwierdzam więc, że Mednoza-komediopisarz,
to nie jest moja wymarzona receptura na
udaną lekturę. Choć charakterystyczny humor wyczuwalny był już od pierwszych
stron, a absurd gonił absurd, nie zaśmiałam się ani razu, rzadko też moją twarz
wykrzywiał nieznaczny grymas, dający nadzieję na większe emocje.
Doceniam charakterystyczną kpinę, ironię i oczka puszczane
raz po raz do czytelnika, nie potrafię jednak podejść do nich sercem. Cenię je
rozumowo, dostrzegam, a mimo to… pozostaję wobec nich obojętna.
Jaką historią raczy nas Mendoza? Akcję tej powieści ulokował
on na statku kosmicznym, dowodzonym przez Horacio Dosa, kapitana, który
wystosował wniosek o zakończenie swojej kariery z prawem do odbierania pełnego
żołdu. Misja ta, jak domyśla się sam zainteresowany, jest jego ostatnią próbą
siły, która ma ukazać czy jest on godny takiej odprawy. Na pokładzie znalazł
się szereg charakterystycznych postaci, sprawiających swoim zachowaniem
mniejsze lub większe kłopoty, zawsze stanowiące jednak o barwności i
niepowtarzalności załogi. Znajdziemy tu
bowiem nie tylko Upadłe Kobiety, których przedstawicielką mianuje się struna,
lecz także Nieprzewidywalnych Staruszków oraz sektor Przestępców.
Cechą charakterystyczną tej wyprawy jest nieświadomość celu. Kapitan nie został poinformowany o punkcie końcowym, po to, by jak mu przekazano, zachować możliwie jak największe bezpieczeństwo.
Bezpieczeństwo jednak jest tutaj sprawą silnie niedocenianą. Bohaterowie stają się uczestnikami niecodziennych wydarzeń, które sami prowokują swoją bezmyślnością czy też brakiem zaufania do siebie samych. Każdy jest przedstawicielem własnych interesów, a ludzie odwiedzani przez załogę na kolejnych Stacjach Kosmicznych, tylko oświadczają dowódcę w przekonaniu, że nikomu nie należy ufać, a życie to niebezpieczna gra o władzę i ciężka próba utrzymania kontroli.
Choć pod płaszczem zabawnej komedii, kryją się prawdy uniwersalne, sposób ich podania był dla mnie męczący. Wcale się dobrze nie bawiłam, wyczekiwałam jedynie końca tej kosmicznej podróży.
Jedyną ciekawą stroną stała się dla mnie forma – historia przedstawiona w formie raportu pokładowego, zwanego przez samego jego twórcę prześwietnym, nadaje opowieści smaczku i charakteru.
Niestety, dla mnie to za mało. Choć wariackość i nietuzinkowość autora widoczna jest już od pierwszych słów, nie jest to typ literatury, który mógłby mnie zachwycić. Charakterystyczny humor, który nie do każdego przemówi, ale który rozumowo zostanie doceniony na pewno. Prawdziwy statek nieokiełznanych szaleńców płynących przez życie bez celu.
Cechą charakterystyczną tej wyprawy jest nieświadomość celu. Kapitan nie został poinformowany o punkcie końcowym, po to, by jak mu przekazano, zachować możliwie jak największe bezpieczeństwo.
Bezpieczeństwo jednak jest tutaj sprawą silnie niedocenianą. Bohaterowie stają się uczestnikami niecodziennych wydarzeń, które sami prowokują swoją bezmyślnością czy też brakiem zaufania do siebie samych. Każdy jest przedstawicielem własnych interesów, a ludzie odwiedzani przez załogę na kolejnych Stacjach Kosmicznych, tylko oświadczają dowódcę w przekonaniu, że nikomu nie należy ufać, a życie to niebezpieczna gra o władzę i ciężka próba utrzymania kontroli.
Choć pod płaszczem zabawnej komedii, kryją się prawdy uniwersalne, sposób ich podania był dla mnie męczący. Wcale się dobrze nie bawiłam, wyczekiwałam jedynie końca tej kosmicznej podróży.
Jedyną ciekawą stroną stała się dla mnie forma – historia przedstawiona w formie raportu pokładowego, zwanego przez samego jego twórcę prześwietnym, nadaje opowieści smaczku i charakteru.
Niestety, dla mnie to za mało. Choć wariackość i nietuzinkowość autora widoczna jest już od pierwszych słów, nie jest to typ literatury, który mógłby mnie zachwycić. Charakterystyczny humor, który nie do każdego przemówi, ale który rozumowo zostanie doceniony na pewno. Prawdziwy statek nieokiełznanych szaleńców płynących przez życie bez celu.
przesycilam sie chyba tym autorem, byl czas ze wszystko co eydawali w Polsce jego autorstwa czytalam. Na razie mam dosyc
OdpowiedzUsuńRaczej nie lubię książek, w których w grę wchodzi operowanie absurdem. Wolę te tak zwane "poważniejsze" lektury. Do twórczości Mendozy też niezbyt mnie ciągnie. Tym bardziej, że recenzje są dosyć rozbieżne, z tego co zdążyłam się zorientować. Spasuję.
OdpowiedzUsuńNic specjalnego... Po prostu nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńA mnie już dużo osób zachęcało do Mendozy, a jakoś nigdy się nie mam kiedy zabrać za niego. Może w końcu się zmobilizuję i sama się przekonam jak pisze :)
OdpowiedzUsuńCoś nie przypadł Ci ten Mendoza do gustuuu... a szkoda, bo ja niedługo się za niego zabieram i teraz nie wiem co myśleć.
OdpowiedzUsuńMendozę wolę w wydaniu powazniejszym, z komediami jakoś mi nie po drodze.
UsuńWiele osób go jednak chwali za ten właśnie gatunek, więc nie możesz się zniechęcać!:)
Wg mnie on ani nie jest dobrym pisarzem, ani nie ma poczucia humoru ;PP.
OdpowiedzUsuń(zaczelam czytac kilka jego ksiazek, wszystkie porzucilam, niestrawne do bolu)
wiele razy chciałam przeczytać jakąś książkę Mendozy, ale coś mnie od nich odpycha i jeszcze się nie zdecydowałam :)
OdpowiedzUsuń