czwartek, 17 maja 2012

Miraże kuszenia – Yousef Sh’hadeh


Yousef Sh’hadeh, to palestyński poeta urodzony w roku 1965 w Syrii. Polskę zamieszkuje on od roku 1993. Opublikował on liczne artykuły i wiersze w różnych czasopismach – zarówno polskich jak i arabskich. Jego utwory zostały przetłumaczone na wiele języków świata, w tym angielski, rosyjski, francuski i polski. W języku arabskim wydał dwa tomiki wierszy, a także kilka książek krytycznoliterackich poświęconych swojej literaturze rodzimej. Sh’hadeh jest doktorem literaturoznawstwa, a obecnie wykłada język arabski na Uniwersytecie Jagiellońskim.

W opinii tłumaczki, Darii Arsenicz-Szurman, „silny prąd liryków Sh’hadeha implikuje pewien styl tłumaczenia, choć i tak muzyczne przymglenie, rozkołysanie arabskich dźwięków wymyka się wszelkim teoriom przekładu”.
Sh’hadeh łączy w swojej poezji język wyszukany z językiem prostym. Ciekawym doświadczeniem jest obcowanie z przekładem z języka arabskiego – pozostaje jednak pytanie: czy tłumaczenie istnieje w ścisłej zależności z oryginałem? Czy tak naprawdę oddaje to, co w słowa ubrał poeta? Wiadomo przecież, że język arabski, to język bogatych znaczeń, to język wytworzony na potrzeby rzeczywistości często niełatwej do opisania, to wreszcie język, który charakteryzuje się prawdziwą mnogością słów semantycznie odnoszących się do sfery uczuć. Jak więc przełożyć je na język polski, skądinąd ubogi w takie określenia?
Wydaje się, że tłumaczce rzecz ta udała się wyśmienicie.
Utwory Sh’hadeha cechują liczne związki z naturą – mnoży się w nich od opisów przyrody, a także zastosowaniem metafor świata fauny u flory w opisywaniu uczuć do kobiety.
Nie brakuje także licznych pytań retorycznych.
Dominującym typem liryki jest liryka zwrotu do adresata oraz wyznania. Sh’hadah przyciąga odbiorcę bogactwem wyszukanych metafor.

Osobisty sentyment mam do utworu Listonosz, który w ramach zachęty pozwolę sobie zacytować:

Miał własny już stały zwyczaj
przychodził w południe, po pierwszej
miał własny już stały zwyczaj
nim w drzwi zastukał, psa obłaskawiał
uwiązanego u wrót domostwa
samotnego
i wręczał mi
listy niedawne
tęsknie czekane

listonosz odszedł, gdy był ostatnio
porwał go wiatr w przydługim płaszczu
spoczął w całunie niebytu, nie wrócił!
a ja spokoju nie zaznałem
póki nie zgasły ognie twoich tęsknot
i przemieniły się znów w popiół
czuję tę woń w moim sercu
choć płomień czekania tak głośno trzaska


W utworach Sh’hadaha wiele też odwołań religijnych. Związki z Koranem stanowią jej ważny element, jednak łatwo wysnuć przypuszczenie, że dla polskiego czytelnika gros z nich wciąż jest zakryte i nieczytelne. Podobnie rzecz ma się z kontekstami kulturowymi – o ile Chopina wychwycimy, o tyle nawiązania do rzeczywistości stricte arabskiej mogą okazać się trudne do odszyfrowania.
Tomik kończy się skupieniem na tematyce śmierci oraz motywie vanitas.
Wierszem zasługującym na uwagę jest utwór Śmierć cienia. Jest to tekst ukształtowany na wzór krótkiej formy prozatorskiej – zaświadcza o tym m.in. forma dialogowa.

Sh’hadah to autor z wszech miar ciekawy i inspirujący. Dla osób ceniących sobie poezję niesztampową, w jakimś stopniu orientalną – z całą pewnością jest to tomik wart polecenia.


4 komentarze:

  1. Nie przepadam za poezją więc raczej podziękuję za tę pozycję

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pełna podziwu, że w ogóle masz odwagę interpretować poezję. Ja nigdy jej nie zrozumiałam, nigdy jej nie lubiłam i wiem to na pewno - nigdy nie polubię. Dlatego podziwiam, że Ty to potrafiszz i lubisz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej nie dla mnie, gustuję w innych gatunkach.

    OdpowiedzUsuń