środa, 22 lutego 2012

Spotkanie z E.E. Schmittem

"Eric-Emmanuel Schmitt jest autorem marzeń i właśnie to marzenie spełnia"

Kochani - cóż mogę powiedzieć. Rewelacyjny człowiek, niespożyte pokłady energii i optymizmu. Iskierki w śmiejących się oczach, które widać na kilometr.
Jestem pod tak ogromnym wrażeniem, że nie napiszę dziś już nic. Zostawiam Was ze zdjęciami, a dokładną, składną relację dodam jutro:)

***
edit:

Co prawda z lekkim poślizgiem, ale jestem, piszę, relacjonuję:

Choć spotkanie zaczynało się o godzinie 17.00, na miejscu byłam już o 14.00. Nie trudno domyślić się, że byłam pierwszą osobą, która przyszła zająć sobie miejsce. Dzięki temu mogłam przysłuchiwać się, jak ekipa BŚ dopinała wszystko na ostatni guzik, przygotowywała nagrania, rezerwowała obiad dla E.E.Schmitta, dostawiała miejsca siedzące dla osób, którym nie uda dostać się na salę. 
Trzy godziny oczekiwania minęły niezauważenie. Przed 17.00 przyjechali reprezentanci Wydawnictwa Znak, sprzedający Kobietę w lustrze, Marzycielkę z Ostendy, Oscara i Panią Różę oraz Kiki van Beethoven. Panowie oferowali czytelnikom również kubki z kolekcji E.E.Schmitta w promocyjnych cenach.
Gdy zajęłam już miejsce na sali, ciągle nie wierzyłam gdzie się znajduję i po co tu przyszłam.
Bardzo bałam się, że Schmitt nie sprosta moim oczekiwaniom, że moja idealna wizja ukochanego pisarza, którą noszę w głowie, drastycznie zderzy się z rzeczywistością.
Niepotrzebnie! Gdy tylko wszedł na salę i z szerokim uśmiechem na twarzy pomachał zgromadzonym gościom - zaczarował wszystkich.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Początkowo odpowiadał na pytania prowadzącego spotkanie Dariusza Bogalewskiego, następnie przeszedł do wysłuchiwania czytelników.
Część ostatnią stanowiło to, na co wszyscy czekali z największą niecierpliwością - podpisywanie książek. Niestety, nie każdy mógł otrzymać autograf, bo czas pisarza był ograniczony, dlatego tym bardziej cieszę się, że udało mi się go zdobyć! 
To było najbardziej niezwykłe spotkanie, w jakim brałam udział. Mało tego, że Schmitt jest jednym z trójki moich ulubionych autorów i już samo to stanowiło o jego niezwykłości. Najbardziej niezapomniany był dla mnie moment, w którym Schmitt z uśmiechem od ucha do ucha spojrzał mi w oczy i z taką samą radością powiedział merci
Rewelacyjny człowiek: przez całe spotkanie opowiadał anegdotki, często udzielał lakonicznych odpowiedzi, które wywoływały salwy śmiechu i niekończące się oklaski. Widać było jak wielki dystans ma do swojej popularności.
Mogłabym pisać, pisać i pisać, ale... resztę pozostawię dla siebie;)

 















19 komentarzy:

  1. Człowiek fantastyczny, z poczuciem humoru i z takim szczerym uśmiechem, że chyba nigdy nie zapomnę jego Merci :). Szkoda, że organizacja tego całego spotkania taka fatalna. Nie dość, że miejsc brakło, to wiele po godzinnym czekaniu po autograf zostali odesłani z kwitkiem...
    Sama jestem pod wrażeniem, że miałam szczęście być tą ostatnią, która się załapa. Mam nadzieję, że organizatorzy wyciągną wnioski i następne spotkanie będzie lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się zgodzić, że organizacja byłą fatalna - wręcz przeciwnie. Byłam pierwszą osobą, która przyszła na miejsce i widziałam/słyszałam jak o 14 wszystko dopinano na ostatni guzik. Spotkanie z Szymonem Hołownią, które się ostatnio tam odbyło było gorzej zrobione - ludzi było tyle ile wczoraj, a np. wtedy nie było jeszcze miejsc przed salą i telebimu. Niestety ilość miejsc jest jaka jest, sala nie zawsze gości tak wybitnych gości i tylu zainteresowanych spotkaniem - na potrzeby jednej wizyty biblioteka nie zostanie przebudowana, by zmieściło się więcej osób. Wiele ludzi przyszło na ostatni moment, a skoro zależało im na autografie, to pretensje mogą mieć jedynie do siebie. Przed samym spotkaniem zapowiedziane zostało, że Schmitt rozdaje autografy tylko do 19, a wiem, że książki podpisywał dłużej, bo ja byłam u Niego koło 19, a stałam niemalże na początku kolejki. Informacja o takim obrocie spraw była jawna, wiadomo, że to tez jest człowiek, przyjeżdża do Polski rzadko i oczekują go w wielu miejscach. Trzeba to zrozumieć:)
      Tak więc - nie zgodzę się.
      Spotkanie było zorganizowane dobrze, nawet bardzo. Warunki są jakie są i nic nie da się z tym zrobić.
      O wiele gorsze są warunku np. w sieciach Empik, gdzie ludzie również narzekają. Moim zdaniem bezpodstawnie - przestrzeni się nie rozciągnie, a organizatorzy zawsze robią wszystko co w ich mocy, by zapewnić jak największy komfort.
      Inna sprawa, że w BŚ nie mogli sparaliżować działania całej biblioteki ze względu na to spotkanie, bo przychodzi tam masa ludzi w zupełnie innych sprawach. Wydaje mi się, że pogodzili to świetnie. A że siedziałam tam już od 14, to wiem, o której zaczęli schodzić się ludzie i kiedy napłynęła największa masa - a jeśli na TAK OCZEKIWANE spotkanie przychodzi się tak późno, to naprawdę nie sposób wymagać, żeby miejsca siedzące świeciły pustkami.
      Tyle z moich obserwacji:)
      Bardzo mi przykro, że tyle osób nie dostało autografu, nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak zawiedzeni musieli się czuć:( Niestety, to naprawdę nie była kwestia złej organizacji, lecz - być może - nieuwagi tych ludzi i braku wcześniejszego dowiedzenia się jak to wszystko ma wyglądać.
      Bardzo ich żałuję, gdybym to ja nie dostała podpisu i nie usłyszała tego "merci", to chyba bym się zapłakała. Dlatego byłam tam tak wcześnie.

      A co do "Merci" - jego i tego spojrzenia, również na pewno nie zapomnę!:))

      Usuń
    2. No trudno, żebym miała przyjeżdżać na trzy godziny przed spotkaniem w środku tygodnia. Już i tak musiałam zwolnić się z ostatnich zajęć, co w klasie maturalnej nie jest mile widziane, żeby w ogóle dojechać. Nie mam porównania z innymi spotkaniami w tym miejscu, więc jeśli były jeszcze gorsze, to nie chcę znać szczegółów.
      A co do organizacji to jeszcze jedna kwestia... a mianowicie kolejka. Wolą jedną bramkę otworzyć, by był tłok, zamiast otworzyć inne przejście przeznaczone np. tylko do wychodzących. Argumenty tego typu, że byłby wówczas większy tłok są bezpodstawne. Po skoro tylu pracowników mogło stać na sali i obserwować kolejkę, to równie dobrze mogło pilnować drugiego wejścia, albo przynajmniej pilnować, by ludzie odchodzący po otrzymaniu autografu wychodzili odpowiednią stroną, zamiast pchać się pod prąd kolejki.
      I co ma do tego nieuwaga ludzi? Przecież oni nie błądzili po całej bibliotece w poszukiwaniu autora tylko się pchali na salę, w kierunku autora, nie mieli wygórowanych oczekiwań zamienienia z nim paru słów, podpisania więcej niż jednej osoby.
      Może tego typu spotkania powinno się organizować w spodku? Wiem, że problemem będą kwestie finansowe, ale nie miałabym nic przeciwko zapłacić "parę groszy" za normalne uczestnictwo w spotkaniu.
      Nie znałam oczywiście terminów Schmitta, być może to nie mogło wejść w grę z powodów osobistych gościa, a nie biblioteki - zapewnienie gościowi noclegu, szczególnie, kiedy ostatni pociąg jest tak wcześnie. Albo zorganizowanie spotkania godzinę wcześniej. Odnoszę wrażenie, że biblioteka chciała pokazać się od dobrej strony oferując bezpłatne spotkanie z wybitnym i znanym pisarzem, zamiast faktycznie wyjść naprzeciw "potrzebom" i oczekiwaniom czytelników.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Oczywiście, że zwalnianie się nie jest mile widziane, ale przecież to nie było spotkanie obowiązkowe i nikt nie kazał przyjeżdżać trzy godziny przed - każdy przyjechał, o której chciał, a na skutek SWOJEJ decyzji zastał takie zapełnienie sali, jakie zastał. O to akurat, moim zdaniem nie można mieć pretensji. Też mam zajęcia, studiuję i też musiałam coś poświęcić. Oczywistym jest, że nigdy nie uda się zaplanować spotkania na taką godzinę i w takim dniu, by wszystkim pasowało. W takich sytuacjach trzeba wybrać, co jest w danej chwili ważniejsze i jak to wszystko poukładać.


      To są naprawdę błahostki. Oczywiście pchanie się przez tłum przyjemne nie było, ale wszystkie spotkania, na których gromadzi się tyle ludzi tak wyglądają. I to nie kwestia organizatorów, ale ludzi stojących w kolejkach właśnie. Wejście do sali jest tylko jedno, więc niemożliwością było zrobienie innego wyjścia. Do autora podchodziło się jedną stroną, wychodziło drugą. A to,że ludzie poustawiali się naokoło siedzeń, akurat z tej strony, po której się od autora odchodziło, zamiast po drugiej, nie było od nikogo zależne. LUDZIE tak się ustawili i już. Organizatorzy nie powiedzieli, że mają stać tak, by uniemożliwić innym wychodzenie. Inna sprawa, że "pod prąd kolejki" było wszędzie, bo tak niefortunnie czytelnicy postawali. I nie sądzę, by jakiekolwiek zmienienie tego spowodowałoby, że więcej osób mogłoby dostać autografy lub szybciej podejść. Być może dałoby się jakoś zapanować nad tłumem, gdyby powiedziano jasno, że ludzie mają ustawiać się za tylnymi siedzeniami i umożliwić innym wychodzenie. BYĆ MOŻE.
      Ale teraz, jakie to ma znaczenie? Czy takie kwestie muszą zmieniać miłe wspomnienia o spotkaniu, na takie zupełne niepotrzebne i nic nie zmieniające gdybanie?

      Usuń
    4. A co do miejsca spotkania - być może gdyby Spodek objął patronat, to takie coś byłoby możliwe. Niestety, nie zrobił tego, Instytut Książki i DKK nie oferują takich miejscówek, więc pozostałą BŚ, która spotkań urządza wiele i ma już doświadczenie;) Warszawski Empik też miał spotkanie i, jak widziałam na zdjęciach, wcale lepiej nie było:)
      Myślę, że w tej sytuacji każde miejsce byłoby nieodpowiednie.
      A co do Spotka- to było spotkanie docelowe dla członków DKK, a nie wydaje mi się, żeby tego typu spotkania były kiedykolwiek tam organizowane. Nie za darmo, a tu właśnie o to "za darmo" chodziło:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    5. *co do Spodka

      wkradła się literówka;)

      Usuń
  2. Fantastycznie. Niestety, jak się mieszka na prowincji, to pozostaje tylko podziwiać przeżycia innych ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że spełniło się Twoje marzenie! czekam na relację ze spotkania:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Słuchałam wczoraj w trójce wywiadu z nim. Ależ Ci zazdroszczę tego spotkania na żywo!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że to nie ja tam byłam, tylko ktoś inny.
      Naprawdę, nie umiem się otrząsnąć.:)

      Usuń
  5. JEZUSKU, JAK JA CI ZAZDROSZCZĘ! Podczas, gdy on się z fanami spotykał, ja miałam poprawkę sesji :( Tak bardzo chciałam się z nim zobaczyć, a już chyba ze 2 razy nie mogłam, ten jest 3 :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ominęła jego wakacyjna wizyta nad morzem - pamiętam jak wtedy siedziałam na mazurach i wygrażałam pięściami do telewizora.

      Które spotkania Cię ominęły?
      Na pewno jeszcze nie jeden raz przyjedzie i uda Ci się z Nim spotkać!

      Usuń
  6. O rany! Zauważyłam, że wszyscy powyżej już pisali, że zazdroszczą, ale czy ja mogłabym powiedzieć cokolwiek innego? No pewnie, że zazdroszczę :D I strasznie chciałabym przeczytać najnowszą książkę tego pana :)

    OdpowiedzUsuń
  7. co tu dużo mówić, też chciałabym tam być :) może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę Ci :) Na pewno świetnie spędziłaś czas!

    OdpowiedzUsuń
  9. ZAZDROSZCZĘ CI uczestnictwa w takim spotkaniu. KOCHAM jego książki.
    Pozdrawiam
    Sol/Monique

    OdpowiedzUsuń