środa, 16 listopada 2011

Traktat o szczęściu – Jean D’Ormesson




Traktat, to, jak wynika z definicji, rozbudowana rozprawa naukowa poświęcona dokładnemu i szczegółowemu omówieniu jednego podjętego zagadnienia.
Rozumowanie autora rozprawy ma prowadzić do rezultatów rozstrzygających i jednoznacznych.
Jak to założenie realizuje Traktat o szczęściu Jeana D’ormessona?

Autor podzielił swoją książkę na kilka części, z których ja wydzieliłabym dwie zasadnicze: pierwsza, to partia, w której dostrzegamy wypowiedzi dwóch stron – Boga oraz człowieka;
druga natomiast stanowi już jedynie ludzkie rozmyślania.

Cząstka pierwsza, to ciekawa i inspirująca podróż od zarania dziejów aż po dzień dzisiejszy. Na drodze tej przypomnimy sobie proces ewolucji, rozwoju wiary, nauki, filozofii, historii. Wypowiadają się w niej dwie postaci: pierwsza – Bóg – którego rozmyślania odnajdziemy pod hasłem „marzenia Starca” oraz druga – człowiek – którego przemyślenia wyznacza nam „nić Ariadny”. Skąd to nawiązanie do mitologii? Ma ono znaczenie fundamentalne, bowiem polemika Stworzyciela z człowiekiem [nota bene polemika, której świadomość na jedynie Bóg] to swoista próba odkrycia rozwiązania, sedna sprawy, praprzyczyny i źródła wszystkiego. Wypowiedzi ludzi zestawione z rozmyślaniami Boga wydają się być próbą odnalezienia wyjścia „po nitce do kłębka” – od szczegółu do ogółu.  Człowiek od zarania dziejów próbuje wytłumaczyć sobie różne zjawiska: powstanie świata, źródło cierpienia, właściwości kosmosu. Odpowiedzi szuka najczęściej pod osłoną nauki, tworząc nowe teorie i co rusz obalając stare. Temu wszystkiemu gdzieś z wysokości przygląda się Bóg – jedyna istota wiedząca jaka jest prawda. Jedyna istota, która widząc nieudolne próby człowieka może jedynie podśmiewać się i zachwycać tym jak wspaniale udało mu się skonstruować świat, że przez tyle lat człowiek nie dość, że nie jest w stanie wyjaśnić jego istnienia, to jeszcze sam obala swoje teorie.
Ten fragment książki przywodzi mi na myśl skojarzenia z inną lekturą, autorstwa Schima Schimmela – Dzieci ziemi, pamiętajcie. Uczy ona bowiem szacunku do świata w całej jego okazałości – przypomina, że kiedyś to on panował nad człowiekiem, a nie odwrotnie.
Autor w swoim traktacie wykorzystuje również motywy wanitatywne oraz problem istnienia człowieka jako bycia-ku-śmierci. Na przykładzie dziejów świata ukazuje krótkość naszego żywota i uczy czerpania z niego radości. Cała jego wypowiedź prowadzi do jednej konkluzji – jesteśmy otoczeni wspaniałymi rzeczami i warto byśmy nauczyli się przemieniać je na szczęście,

Jean D’Ormensson przedstawia nam duży fragment historii, w którym możemy śledzić losy ludzkie. Jest to wycieczka po karcie najważniejszych odkryć oraz obserwacja nieudolnych prób zmierzenia się człowieka z dziełem stworzenia.  To wreszcie wielka promocja uniwersalnych wartości: szczęścia, poszanowania dla natury, świadomości własnej małości.
Ważna książka, którą warto przeczytać. Zmienia bowiem spojrzenie na wiele spraw, a przede wszystkim – zmienia człowieka. 







12 komentarzy:

  1. Tak, tak, tak! Mnie książka bardzo przypadła do gustu i z pewnością będę do niej wielokrotnie wracać:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie się do niej zabieram :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam jak Isadora, również często będę do niej zaglądać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Początkowo miałam opory, aby sięgnąć po tę ksiązkę, ale jednak twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, iż prawdopodobnie powyższy traktat, jest pełen głębszych wartości mogących otworzyć oczy na wiele rożnych zagadnień. Chętnie zatem go poznam bliżej i zobaczę, czy rzeczywiście miałam racje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam ochotę na Trakt o szczęściu już od dłuższego czasu. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam, wrażenia - rozczarowanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że mamy podobne odczucia tylko ja trochę inaczej to opisałam ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka może i warta zachodu, ale ja nie trawię "traktatów" filozoficznych etycznych, moralnych... Zdecydowanie nie siegnę

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio dosyć często natykam się na filozoficzne książki i momentalnie przechodzę fazę przesytu, ale może kiedy indziej... :)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. czytałam, ale mnie nie zachwyciła

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie wiem czemu ale pachnie mi Schmittem. A Schmitta kocham - wiec dla mnie to wylacznie kwestia czasu zapewne :)

    OdpowiedzUsuń
  12. hmmm.... nie porównałabym jej do książek Schmitta. Po pierwsze to nie jest powieść ani dramat.

    OdpowiedzUsuń