Gdy czytałam debiutancką książkę Anny Krystaszek - W cieniu terapeutki - wiedziałam już, że mamy do czynienia z rodzącą się gwiazdą polskiej sceny kryminalnej. Żywiłam głęboką nadzieję, że jej tekst był czymś więcej niż szczęściem początkującego i że w kolejnych powieściach rozwinie swój talent.
Wizje absolutnie potwierdzają wyjątkowość pióra Krystaszek - teraz z jeszcze większą pewnością mogę powiedzieć, że po jej książki należy sięgać i to jak najrychlej!
Autorka z wprawą godną specjalisty owija sobie czytelnika wokół palca, manewrując wydarzeniami tak zmyślnie, że odbiorca dopiero pod sam koniec nabiera podejrzeń co do prawdziwego oblicza głównej bohaterki. Wcześniej całkowicie kupuje przedstawioną wersję o jej wielorakiej tożsamości i towarzyszącym chorobie wizjom dotyczących popełnianych przez seryjnego zabójcę morderstw.
Od początku jednak. Lata wcześniej miejscową społecznością wstrząsa pożar, w wyniku którego giną dzieci. Jak się okazuje, do podpalenia przyznali się rodzice, czyniąc ze sprawy jeszcze większą makabrę. Ci, którzy przetrwali tragedię i uszli z życiem, naznaczeni zostali piętnem ocalałych, mierząc się z ogromnymi trudnościami - każde innego typu.
Gdy pewnego dnia w lesie zostaje znaleziona jedna z nich - Paulina - sprawa z przeszłości ożywa. Dziewczyna twierdzi bowiem, że w lesie zginął człowiek, a gdy policja nie znajduje jego zwłok, trafia ona do szpitala psychiatrycznego, gdzie z coraz większą dokładnością opisuje lekarzowi kiedy i gdzie zostanie znalezione ciało, a także w jakim będzie stanie. Precyzyjność jej opisu budzi trwogę, tym bardziej, że bohaterka podaje personalia ofiary oraz jego przeszłe przewinienia.
Mimo że lekarz uznaje jej wizje za efekt choroby, zmienia nastawienie, gdy dokładnie 27 marca, a więc w dniu, o którym wspominała mu Paulina, w lesie zostają znalezione zwłoki mężczyzny. Szybko okazuje się, że ich wygląd został precyzyjnie oddany przez pacjentkę, co rodzi kolejne wątpliwości i przerażenie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz