czwartek, 18 grudnia 2014

Time to say goodbye...:)

Część I ga - najbardziej chętni do pracy i realizacji wszystkich moich szalonych pomysłów ludzie jakich znam:)
I jacy radośni!

Ufff! Cztery miesiące cudownej pracy za mną - premiera jako nauczyciela, mam nadzieję, zdana.
Było wspaniale, choć nierzadko wymagająco. Wiele razy zastanawiałam się czy to co robię w ogóle ma sens i do kogokolwiek dociera, ale po dzisiejszym dniu wiem, że było warto - i jest mi bardzo, bardzo smutno, że ta przygoda (bo to była niezwykła przygoda!) dobiegła właśnie końca, ale jednocześnie jestem ogromnie wdzięczna za to, że w ogóle było mi dane ją przeżyć.
Od zawsze marzyłam, by uczyć, od jakiegoś czasu, by uczyć w tej szkole i ostatnie kilka miesięcy były spełnieniem tych właśnie marzeń i utwierdzeniem w przekonaniu, że moje studia to nie był błąd, bo poprowadziły mnie w doskonałe miejsce do fantastycznych młodych, zaangażowanych ludzi:) Poświęciłam wiele czasu i serca na przygotowanie lekcji, na ludzkie, ale rzetelne sprawdzanie wiedzy i umiejętności, wiele się uśmiałam, mam wrażenie, że moje życie stało się pełniejsze, z misją:) Czułam się naprawdę spełniona. I wiem, że to bardzo górnolotnie brzmi - ale tak właśnie czuję.
I dziś, gdy ten czas dobiegł już końca, przyszedł moment trudnych pożegnań z klasami, z którymi, jako że (miałam je tylko dwie) bardzo się zżyłam i którym mogłam poświęcić bardzo dużo czasu i uwagi - łez, przytulań, zdjęć, wymiany ciepłych słów nie było końca: szalenie to motywujące.
Wiem, że coś się skończyło i coś się na nowo zacznie - powrót do niespiesznych lektur, wieczorów z książką zamiast toną sprawdzianów i cudownych (naprawdę!) prac, ale tak sobie siedzę i myślę: co ja właściwie będę bez moich gimnazjalistów robiła?:) Póki co zapowiada się na niezłą tęsknotę;)
A dlaczego to piszę, po co ta prywata na blogu? Bo głęboko wierzę i mam wielką nadzieję, że chociaż część uczniów (o niektórych wiem, inni jeszcze się nie  ujawnili:P) udało mi się przekonać, że naprawdę warto czytać, że nic nie zastąpi wieczoru z lekturą, a pisanie o tym co przeżyło się podczas pisania, może być doskonałą drogą do samopoznania. I taką funkcję ma dla mnie w dużej mierze ten blog.
Nie ukrywam,że cudownie słucha się, że ktoś polubił dzięki mnie polski albo wreszcie zobaczył, że on nie musi być ani nudny, ani trudny, że książki są fajne, że czytanie ma sens, że uczy wykorzystywania swoich mocnych stron - to były cudne chwile, które na długo we mnie zostaną:)
I same te słowa z ust uczniów - one wystarczyłyby mi zupełnie.
Ale żebym na 100% nie uroniła z nich ani kawalątka, zostały przelane na papier i poparte małym prezentem od każdej z klas. No jestem wzruszona. I chciałam się tym z Wami podzielić:)


Mało mieliśmy czasu, żeby się poznać, ale w kwestii upodobań
chyba można ze mnie czytać jak z otwartej księgi:))



7 komentarzy:

  1. Ojej, jakie prezenty zacne! :)

    Cieszę się, że trafiłaś na wspaniałych uczniów, którzy wiele Ci dali i którym sama mogłaś wiele dać. Muszę przyznać, że sama bałabym się uczyć w gimnazjum, bo to bardzo trudny wiek i podziwiam, że dałaś radę i jeszcze jesteś szczęśliwa i pozytywnie zainspirowana. Jestem pełna podziwu - ja też kończyłam polonistykę, ale na innej specjalności. Gdybym była skazana na nauczycielstwo [istniało u nas ryzyko, że mojej specjalności nie otworzą], pewnie przerwałabym studia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedyś też mówiłam - chcę uczyć, ale nigdynigdynigdy nie w gimnazjum, bo to centrum piekła. Ale wiesz co? Po praktykach już wiedziałam, że to świetne miejsce, gdzie jest jeszcze czas, by jakoś wpłynąć na światopogląd i wrażliwość tych młodych ludzi i gdzie jeszcze im się chce, a ich problemy i trudności okresu dojrzewania można przekuć w zalety - i to mi się sprawdziło;) Bardzo często ich aktualne uczucia, emocje, sytuacje życiowe, pokrywały się z tym, o czym rozmawialiśmy i to było bardzo inspirujące dla obu stron. Może miałam szczęście, że trafiłam na empatycznych i w większości dojrzałych już ludzi (choć i tu były niechlubne wyjątki, ale to norma, to ten wiek) albo chociaż takich, których mają świadomość zmian, które w nich zachodzą. No nie powiem nic złego, mimo że czasem byli rozwrzeszczani, ale kto nie był w gimnazjum?:)) Mam tę przewagę, że doskonale pamiętam czasy swojego buntu i na wiele spraw przymykałam oko albo reagowałam inaczej niż reagowali moi nauczyciele, pamiętając co sama przeżywałam i co we mnie zostało z gimnazjum i jak bardzo niektóre "pouczenia" były niewychowawcze:) Powiedzmy, że byłam bardzo wyrozumiała, bardziej niż się tego po sobie spodziewałam:)
      Dla mnie nauczycielstwo to spełnienie marzeń, ale rozumiem, że nie dla wszystkich może nim być:)
      dziękuję za ciepłe słowa!

      Usuń
  2. Aniu, wiem co czujesz, właściwie to cała masa uczuć, ale to kiedy ktoś Ci mówi, że dzięki Tobie zaczął czytać książki albo odkrył coś zupełnie nowego i fascynującego to chyba w tym wszystkim najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie;) Czuję się ogromnie zmotywowana do dalszego szukania pracy w zawodzie;)

      Usuń
  3. Przepiękny wpis! W takim razie chyba nie masz już odwrotu - musisz zostać nauczycielką!

    OdpowiedzUsuń