Po raz pierwszy ciężko napisać mi cokolwiek o kolejnej książce Lewisa. Jedyne co przychodzi mi na myśl, to określenie jej ciężką. Wymagająca pozycja, która bardziej niż literaturę popularną przypomina literaturę fachową. Słownictwo oraz sposób konstruowania wypowiedzeń, sprawiały, że wielokrotnie odbiór tekstu był utrudniony. Przy zasiadaniu do lektury Lewisa zawsze należy być przygotowanym na erudycyjny wywód, jednak tym razem forma książki zbliża się niemalże do traktatu naukowego podejmującego problematykę cierpienia, toteż i poziom skupienia czytelnika musi być odpowiedni.
Tekst jest bardzo interesujący, autor podnosi tematykę ważną i szeroko dyskutowaną od lat, jednak koniecznym jest zaznaczenie, że książka ta z całą pewnością nie znajdzie uznania u każdego. Osoba, która spodziewa się jedynie luźnych myśli Lewisa na temat cierpienia, srogo się zawiedzie, bowiem otrzyma znacznie więcej, w znacznie innej formie.
Problem cierpienia, to pozycja na kilka dni. Kilka dni wysiłku umysłowego i wzmożonej uwagi. Kilka dni refleksji, kilka dni próby odnalezienia się w szeroko nakreślonym przez autora kontekście.
Choć cierpienie dotyka każdego z nas, niewielu zastanawia się nad jego istotą. Prawie każdy jednak prędzej czy później zadaje sobie pytanie o to, jak w świecie stworzonym przez dobrego i wszechmocnego Boga cierpienie w ogóle jest możliwe. Dlaczego potężny Stwórca nie zatrzyma machiny dostarczającej najsilniejszego obok miłości uczucia, które często jest siłą destrukcyjną?
Lewis, który sam został bardzo silnie doświadczony przez los, dzieli się swoimi spostrzeżeniami z czytelnikami – nie tylko w tej konkretnej książce, lecz także za pośrednictwem bohaterów swoich powieści. Wystarczy wspomnieć tutaj Aslana znanego odbiorcom z Opowieści z Narnii.
Choć książkę czyta się dość trudno, nie trzeba się tym zrażać. Wręcz przeciwnie – przyjemność płynąca z odkrywania kolejnych, nieraz zaskakujących myśli autora jest wówczas o wiele większa.
Oczywiście, marzeniem byłoby, gdyby została ona przekodowana na język bardziej swobodny, dostępniejszy dla przeciętnego czytelnika i wydana w dwóch odsłonach, jednak niestety na to Lewis się nie pokusił – i wielka to szkoda, i dobrze, że jest jak jest. Nic nie sprawia bowiem większej satysfakcji książkowym molom, niż stały rozwój, przede wszystkim ten pod wpływem wymagającej lektury.
A taką niewątpliwie jest Problem cierpienia.
Wiosna przyszła, nie mam ochoty na ciężką lekturę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Książki Lewisa generalnie nie należą do łatwych i nie można czytać ich zbyt szybko, ale uwielbiam tego autora i już poluję (także) na "Problem cierpienia" :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam Lewica. Za jego sposób postrzegania świata i problemów typowo ludzkich, życiowych. Bardzo ciekawa jestem tej jego książki. Póki co czytam jego "O modlitwie" i też daje się w niej zauważyć tą specyficzną konstrukcję wywodu, która nie pozwala mimo niewielkich rozmiarów połknąć książki w jeden wieczór. Ale ja myślę, że to taki "urok Lewisa". On zmusza do myślenia i nie pozwala "łykać" swoich książek. No może z wyjątkiem "Narnii"... Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńMacie rację, ale "O modlitwie", "Rozważania o psalmach" i inne książki Lewisa również czytałam. Owszem, miały charakter erudycyjnego wywodu, ale to właśnie "Problem cierpienia" jest wśród nich najtrudniejszą książka. Pozostałe mimo wszystko były dla mnie lekturą na jeden wieczór:)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że Lewisa miałam okazję czytać tylko raz i choć wywarł na mnie niemałe wrażenie, to ponownie nie sięgnęłam po jego powieści. Skoro jednak ta książka potrafi wywołać takie wzruszenie, to koniecznie po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że przeczytam! Może nie będzie tak lekko, jak w przypadku "O modlitwie" czy "O smutku", ale z pewnością warto, bo Lewisa uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Uwielbiam Lewisa, nawet w cieższym wydaniu - klasyka literatury.
OdpowiedzUsuń