sobota, 2 stycznia 2016

Czarnobylska modlitwa. Kroniki przyszłości - Swietłana Aleksijewicz



Swietłana Aleksijewicz oddając głos swoim bohaterom, robi dobrze całej książce. Dzięki takiemu podejściu, całość wydaje się jeszcze bardziej przejmująca i wstrząsająca.

Mimo że o Czarnobylu słyszało się i czytało wiele, żaden dotychczasowy obraz – chcąc, nie chcąc dostarczany przez zakłamujące media – nie był tak pełny i zmieniający myślenie o tym co wydarzyło się w tamtym miejscu.

Historie kobiet, których mężowie brali udział w likwidacji szkód, opowieści całych rodzin zmuszonych do przesiedlenia i tych, które przesiedlić się nie chciały. Przejmujące, zapadające w pamięć, wdzierające się w serce i bolesne wspomnienia tych, którzy utracili bliskich bezpośrednio w wybuchu i wiele lat później, gdy promieniowanie zebrało swoje wielkie żniwo, powodując niebywale częste zapadanie na nowotwory krwi.

Choć wszystkie historie zebrane w tomie były mocne i wstrząsające, najbardziej porażające były opowieści z  początku i końca – tak jakby w środku autorka próbowała dać czytelnikowi wytchnienie. Szokujące, sprawiające fizyczny ból, a przy tym wszystkim kapitalnie napisane.

Mimo że dotąd nie byłam fanką reportażu i nigdy nie był on tą formą literacką, po którą sięgałam najchętniej, za namową koleżanek uczyniłam ten pierwszy, nieśmiały krok naprzód, trafiając na pozycję będącą prawdziwą bombą: przede wszystkim emocjonalną.

Aleksijewicz stawia pytania trudne, zmusza do zastanowienia się nad tym, co dzieje się wokół nas, pokazuje tragedie współczesnego świata, które choć zdarzyły się tak blisko, wciąż są niepojęte i dla wielu niepoznane. Ukazuje cierpienie niezawinione i dramat ludzki będący konsekwencją nieodpowiedzialnych działań i decyzji.

Sam Czarnobyl wciąż stanowi miejsce wyniszczone, opuszczone i tajemnicze, w  jakiś sposób mistyczne. Budzi przestrach, ale jest też niewyjaśnienie pociągający – po lekturze tych reportaży spojrzycie na niego zgoła inaczej. Bez tej niejasnej fascynacji, raczej z przestrachem i szacunkiem do osób, które dotknięte zostały bezpośrednio tą wielką tragedią XX wieku.

Kapitalna pozycja, do obowiązkowej lektury – nawet dla tych, którzy jak ja nie byli dotąd skłonni pochylać się nad reportażami. Czasem takie zetknięcie ze słowem może dać znacznie więcej niż setki wiadomości, przeczytanych gazet czy pozycji beletrystycznych.
Warto.



Jako uzupełnienie lektury polecam filmiki z opisywanego miejsca, świetnie oddające klimat tego, co pozostało:











8 komentarzy:

  1. Tak, tak, tak! Ja też zdecydowanie polecam tę książkę. Sięgnęłam po nią tuż po ogłoszeniu Literackiej Nagrody Nobla. Jest niesamowita.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, że to nie to samo, ba! nawet nie powinno się tego porównywać, ale umiejscowienie częściowo akcji książki w Prypeciu przez Marię Nurowską sprawiło, że "trylogię ukraińską" będę pamiętała zawsze.
    To właśnie wątki związane z Czarnobylem najbardziej utkwiły mi w pamięci, zasiały ziarno niepokoju i buntu, ale też ogromnego szacunku do osób, które wybuch przeżyły.


    Chciałabym poznać "Czarnobylską modlitwę", bo jej bohaterowie zasługują na pamięć i prawdę...


    Aniu,
    życzę Tobie i Sebastianowi wszystkiego dobrego w Nowym Roku, dużo szczęścia i radości oraz zdrowia, które jest nam potrzebne w realizowaniu wszystkich naszych planów i celów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam już o tej powieści i zdecydowanie nie. Dlaczego? Chyba za ciężka tematyka.

    Pozdrawiam,
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie, to książka naładowana emocjami. Może nie jest długa, ale jest esencją tej tragedii. Polecam.

    OdpowiedzUsuń
  5. ciężka, ale za to prawdziwa. Czasem trzeba konfrontować się z bolesną i trudną prawdą.
    Uczy wiele pokory.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem jakim cudem, ale dopiero teraz widzę ten komentarz. Madziu, dziękuję Ci ogromnie!:*

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja właśnie na krótko przed:) Cóż za wspaniała koincydencja!:) Ciekawe kto w tym roku zostanie wybrany:)

    OdpowiedzUsuń