Dziewczyna jak ocet to najlepsza moim zdaniem, jak dotychczas,
książka wchodząca w skład Projektu
Szekspir. Najbardziej wciągająca i – jedna z najbardziej przeze mnie
oczekiwanych (mocniej ciekawi mnie już chyba tylko współczesna adaptacja Nesbø).
Cieszę się, że to w czym pokładałam nadzieje, tych nadziei nie rozwiało.
Doktor Battista to naukowiec
całkowicie poświęcający się swojej pracy. Zamknięty w swoim laboratorium, wspierany
przez błyskotliwego asystenta, staje o krok od przełomowego odkrycia. Lata jego
pracy mogą jednak pójść wniwecz, gdyż jego pomocnikowi grozi deportacja, a bez
niego badania zostałyby wstrzymane lub w najlepszym wypadku mocno
spowolnione, na co mężczyzna nie może sobie pozwolić. Obmyśla zatem szalony
plan, w którym istotną rolę ma odegrać jego starsza córka, Kate, wspaniale
niczego nieświadoma.
Jako niespełna trzydziestoletnia
singielka o trudnym charakterze, jest raczej bez nadziei na przyszły ożenek.
Pracuje w przedszkolu, choć dzieci ani niespecjalnie rozumie, ani za nimi
nie przepada, co potwierdzają ciągłe skargi rodziców. Posadę dostała po
znajomości, i tylko koneksje zdają się ją w niej utrzymywać. Pasjami za
to oddaje się swemu ogrodowi oraz opiece nad młodszą siostrą Bunny, za którą od
śmierci matki czuje się odpowiedzialna.
Gdy pewnego dnia ojciec zapoznaje
ją z Piotrem Szczerbakowem, swoim asystentem, którego imienia ani
nazwiska nikt nie potrafi wymówić poprawnie, następuje seria dziwnych wydarzeń,
które – jak się okazuje – mają na celu zbliżenie do siebie tych dwoje,
doprowadzenie do ślubu, a co za tym idzie – zlikwidowanie zagrożenia deportacji
i ratunek dla badań doktora Battisty. Ojciec dla dobra nauki postanawia
poświęcić córkę, z której zamążpójściem i tak nie wiąże większych nadziei.
Co na to kobieta? Czy będzie
skłonna poświęcić się dla taty, którego i tak ciągle nie ma w domu? Czy
będzie zdolna wejść w fikcyjny związek z dziwnym Rosjaninem po latach
niezależności? Czy pod maską swojej złośliwości, opryskliwości i antypatii do wszystkich,
znajdzie się cień ciepła, zrozumienia i poświęcenia?
Tyler kreśli portret kobiety
ukształtowanej przez życiowe doświadczenia. To śmierć matki, rozczarowanie
studiami, relacje z ojcem i cała masa innych elementów wpłynęła na to, że
Kate wciąż chodzi z marsową miną, jest nieprzystępna i nieufna.
Zhardziała, bo życie jej nie oszczędzało, co autorka pokazuje na każdym kroku,
odsłaniając powoli prawdziwe oblicze bohaterki. I robi to bardzo zgrabnie.
Jedyną uwagę mogę mieć do redakcji / korekty. Kilka miejsc mnie troszkę raziło, z jednym szczególnym na czele, gdzie poprawa błędów posunęła się tak daleko, że doszło do pewnego rodzaju absurdu:
- (...) i z kim wziąć ślub. - Wziąć - poprawiła ja odruchowo Kate.
Miejsce, gdzie docelowo miał być popełniony
błąd, zostało poprawione, tak, że z wymiany zdań niesłusznie wynika, że
bohaterka poprawia wzorcową wypowiedź. Nie popadajmy w obłęd, czasem błąd
jest niezbędny dla zachowania sensu wypowiedzi.
Poza tym jednak – jestem na tak. Bardzo dobra adaptacja,
którą z powodzeniem można polecać dalej.
Pozostałe książki Projektu Szekspir:
Anne Tyler, blog książkowy, blogspot, Dziewczyna jak ocet, Lovebooks, opinia o książce, Poskromienie złośnicy, Projekt Szekspir, Publicat, recenzja książki, William Szekspir, Wydawnictwo Dolnośląskie
o, super, że jest najlepsza z dotychczasowych, bo mnie się adaptacja Kupca weneckiego w ogóle nie podobała... ale jak tak piszesz, dam szansę kolejnym książkom :))
OdpowiedzUsuńPrzeczytam. Brzmi tak, że może mi się spodobać. :D
OdpowiedzUsuń