Powiastka George'a R.R. Martina dla młodszego czytelnika
(czy aby na pewno? Mam wątpliwości), która jednak wydaje mi się nie do końca dobrze
pomyślana – to nie tak, że przestałam być docelowym odbiorcą tego typu
historii. Coś jednak poszło nie tak, bo ani nie zmarzłam, ani nie zdążyłam się
historią zainteresować. Skupiałam się raczej na tym, co nieoczywiste.
Jak na baśniową opowieść wiele w
niej niedopowiedzeń i niejasności, szczególnie jeśli idzie o pochodzenie
niektórych istot.
Adara, to dziewczynka, która jako
jedyna mogła nie tylko dotknąć lodowego smoka (budzącego notabene wielki postrach), ale też go dosiąść. Z natury
była bowiem zimna jak on – nikt nie wiedział dlaczego. Cechowała ją
nieprzystępność, brak uśmiechu, zlodowacenie. Jedynie jej relacja ze smokiem –
takim jak ona – budziła ją do życia.
Oboje byli niezrozumiani przez
innych – budzili lęk i niepokój, a w swoim towarzystwie mogli wreszcie
poczuć się sobą. Przywiązali się do siebie tak bardzo, że byli zdolni do
największych poświęceń…
Odnoszę wrażenie, że Martin nie sprawdza się w krótkiej
formie. Szkoda, że powiastka ta nie została zatem pomyślana jako powieść, lecz
jako baśń, która swą zwięzłością miała porazić, a czego zrobić nie zdołała.
Nie sposób jej polecać ani
odradzać – na pewno zaciekawi tych, którzy lubią czytać o smokach, bo postać
ich lodowego przedstawiciela na pewno jest interesująca. Z pewnością jej
lektura ucieszy także wielbicieli talentu Martina – tych pewnie nawet nie będzie
trzeba zachęcać. Pozostali jednak z powodzeniem mogą sobie jej lekturę
podarować, kierując wzrok na coś lepszego…
blog książkowy, blog o książkach, George R.R. Martin, książka, Lodowy smok, opinia, opinia o książce, recenzja, recenzje książek, Wydawnictwo Zysk i S-ka
Kocham smoki, więc to zdecydowanie coś dla mnie! :)
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Hmm to nie do końca moja tematyka, ale kto wie? :-)
OdpowiedzUsuń